Jak łatwo zauważyć klub POKO/Nowoczesna w Radzie Dzielnicy Włochy teoretycznie dysponuje większością głosów niezbędną do samodzielnego rządzenia (11 radnych na 21), m.in. dzięki wykupieniu z "Kocham Włochy" radnego Konrada W, który nie po to przecież wywalił olbrzymią kasę na kampanię wyborczą, żeby teraz bezradnie siedzieć w opozycji i nie móc sobie załatwić intratnej WZetki. Toteż - co całkiem logiczne - po obsadzeniu kluczowych stanowisk warszawskie kierownictwo POKO zarządziło podjęcie ostrożnej próby pozbycia się koalicjanta (Kukiz/WMDW). Ze względu na związane z tym ryzyko powstania koalicji anty-PO operację rozpocząć miało tzw. sprawdzenie głosów czyli dyskretne zweryfikowanie czy partyjne cyngle bez wahania wykonają rozkazy w głosowaniu tajnym. Na początku grudnia 2018 r. wszyscy radni POKO/Nowoczesna w podskokach podpisali wniosek o odwołanie wiceprzewodniczącego Rady i potwierdzili tym swoją dyspozycyjność w głosowaniu jawnym oraz wolę walki z politycznym przeciwnikiem.
Niestety, nim doszło do sesji i weryfikacji w głosowaniu tajnym, źli ludzie ujawnili dobre chęci kierownictwa POKO, skutkiem czego nawet najmniej rozgarnięci radni zrozumieli co się ma rzeczywiście rozegrać na sali obrad. Tym samym zaś tanie sprawdzenie głosów stało się niespodziewanie kosztownym krokiem wojennym wywołującym trudne do przewidzenia skutki.
Wieczorem 18 stycznia 2018 r. POKO/Nowoczesna stanęła wobec kłopotliwego wyboru: brnąć dalej i próbować finalnie doprowadzić do usunięcia przedstawiciela Kukiz/WMDW z Zarządu Dzielnicy ryzykując przy tym utratę władzy, czy też jednak tchórzliwie zrejterować i przyznać się, że owe 11 głosów POKO/Nowoczesna w Radzie Dzielnicy to głosy teoretyczne i niepewne. Sesja została przerwana i przystąpiono do gorączkowego konsultowania starszych i mądrzejszych. Ostatecznie - po wznowieniu obrad - przezornie wybrano kapitulację i przewodniczący klubu POKO wycofał wojenny wniosek o odwołanie wiceprzewodniczącego Rady.
Rejterada POKO ma jednak swoją cenę. Wycofanie wniosku jest jawnym przyznaniem się do zrobienia w portki po rozpoczęciu dintojry. Doszło także do niekorzystnej koincydencji procedury wywalania ze stanowisk z apelami kierownictwa PO o "walkę z mową nienawiści", co w odczuciach niektórych wyborców mogło wywołać sprzeczność poznawczą.
Fatalne wrażenie z całego zamieszania aktyw POKO usiłował przykryć koncyliacyjnymi gestami pod hasłem "Kochajmy się!" a nawet zbiorowymi fotkami manifestującymi przed wyborcami jedność ideowo-polityczną Rady Dzielnicy, jak to praktykowała nieboszczka PZPR. Kto więc zaniedbał lekturę "Ojca chrzestnego" temu trzeba wyjaśnić, że im bardziej kordialnie ściskają się włoscy mafiosi na przywitanie, tym gorsze mają wobec siebie zamiary. Radosne i pełne wzruszenia uściski nie są bowiem objawem odwzajemnionej miłości ale prozaicznej potrzeby wymacania, czy przypadkiem konkurent nie zaczął nosić pod garniturem spluwy większego kalibru.