3 września 1939 Minister Spraw Wojskowych mianował generała Waleriana Czumę dowódcą obrony Warszawy. Warszawa musiała się bronić, żeby podtrzymać morale walczących wojsk polskich, żeby nie dać Francji i Wielkiej Brytanii pretekstu do złamania umów sojuszniczych, a Rosji nie dać pretekstu do ataku na Polskę.
Kilka godzin później 4 września 1939 o 1:30 w nocy dowódca obrony Warszawy sformułował ordre de bataille. Bitwa rozpoczęła się 8 września od uderzenia 4 Dywizji Pancernej Wehrmachtu na Ochotę i Wolę. Atak z powodzeniem odparto.
"Twierdza Warszawa" - jak to określali Niemcy - walczyła do 28 września 1939 roku, a więc do momentu, gdy dalsza obrona nie miała żadnego sensu militarnego i politycznego, wojsku brakowało amunicji a ludności wody pitnej. 29 września 1939 do stolicy Polski wkroczyły jednostki niemieckie. Polscy oficerowie poszli do honorowej niewoli i w znakomitej większości nigdy więcej do Polski wrócić nie mogli.
W trakcie obrony Warszawy poległo około 2 tysięcy żołnierzy i oficerów. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Żadne państwo nie może istnieć jeśli przynajmniej część ludności nie jest skłonna zaryzykować własnego życie za jego istnienie. Nad urnami wyborczymi rozważmy więc także, czy ktoś przy zdrowych zmysłach byłby gotów oddać życie za Polskę kontrolowaną przez kombinatorów z Koalicji Obywatelskiej lub Kocham Włochy, przy całej patologicznej skłonności tych ugrupowań do miejskich nieruchomości? Przypuszczam, że w obronie takiej polskiej władzy nikt nie byłby skłonny zaryzykować nawet złamania paznokcia.