Wieści, że radni rządzącej we Włochach koalicji PiS/WDW "załatwiają" przydziały lokali komunalnych nie tylko krążą od wielu lat ale też znajdują potwierdzenie w prowadzonych kontrolach. Naturalne wydaje się więc pytanie czy proceder ten ma charakter wyłącznie detaliczny czy też istnieje możliwości hurtowego "załatwienia" np. całej kamienicy. Odpowiedź na to pytanie jest jak najbardziej pozytywna. Owszem, przy odpowiednim poparciu radnych PiS/WDW [*] można stać się właścicielem kamienicy miejskiej i nie jest nawet żadną przeszkodą, że taka darowizna obejmie również mieszkających w kamienicy lokatorów.
Na rogu ulicy Potrzebnej i Ciszewskiej nieżyjący od lat Władysław Puławski postawił w latach 30ych ubiegłego wieku trzypiętrową kamienicę. Jego jedyny spadkobierca (przymuszony komunistycznym prawem) 13 listopada 1961 r. notarialnie odrzucił spadek po ojcu. W tym momencie kamienica przeszła na własność Skarbu Państwa i nieprzerwanie znajdowała się we władaniu miasta. Nic nie wskazywało, żeby stan ten mógł ulec jakimkolwiek zmianom. Dlatego władze miasta zainwestowały kilkaset tysięcy złotych w remonty kamienicy a swoją wierzytelność zapobiegliwie wpisały do księgi wieczystej.
Tymczasem 29 marca 2010 r. do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa wpłynął wniosek potomków Koelichenów (w tym obywateli obcych państw) o utworzenie dla nieruchomości księgi wieczystej i wpisanie w niej wnioskodawców jako właścicieli nieruchomości przy ulicy Potrzebnej 9. Wniosek ten - w momencie wpływu - można było uznać za beznadziejny a nawet komiczny. Oczywiste bowiem było, że księga taka nie zostanie utworzona ponieważ właściciel kamienicy - miasto stołeczne Warszawa - sprzeciwi się hucpiarskiej próbie przejęcie swojej nieruchomości. Zwłaszcza, że cały ówczesny Zarząd wybrany został jednomyślnie głosami wszystkich radnych Wspólnoty Dzielnicy Włochy oraz Prawa i Sprawiedliwości - partii znanej z walki z układami i nadużyciami.
27 września 2010 r. do Zarządu Dzielnicy Włochy wpłynęło obwieszczenie Sądu Rejonowego zawiadamiające, że wymienione w obwieszczeniu osoby przypisują sobie prawo własności do nieruchomości przy ulicy Potrzebnej 9. W obwieszczeniu sądowym wzywa się wszystkich, którzy roszczą sobie prawo własności, ograniczone prawa rzeczowe albo prawa ograniczające możność rozporządzenia wyżej wymienioną nieruchomością, ażeby w terminie miesięcznym od daty wywieszenia tego obwieszczenia zgłosili w Sądzie Rejonowy dla Warszawy Mokotowa XIII Wydział Ksiąg Wieczystych swoje prawa. Obwieszczenie wisiało w holu Urzędu przy al. Krakowskiej 257 od 27 września do 28 października 2010 r. Dzień później (tj. 29 X 2010 r.) Zarząd Dzielnicy powiadomił Sąd o 30-dniowym okresie publikacji.
W ciągu tych 30 dni wydarzyła się rzecz zupełnie niezrozumiała: wszyscy członkowie Zarządu Dzielnicy Włochy zgodnie zignorowali obwieszczenie i nie powiadomili Sądu, że miasto stołeczne Warszawa rości sobie prawo do spadku po Władysławie Puławskim. Nie powiadomili także Sądu, że nieruchomość obciążona jest wierzytelnością przewyższającą jej wartość. Tym samym zaniechując wykonania swoich obowiązków lokalni politycy PiS i WDW [*] de facto sprezentowali nieruchomość grupie osób prywatnych i zrzekli się olbrzymiej wierzytelności Skarbu Państwa.
Wpisanie prywatnych właścicieli do księgi wieczystej państwowej nieruchomości nie zamknęło ciągu dziwnych działań w tej sprawie. W lipcu 2011 r. potomkowie Koelichenów sprzedali budynek przy Potrzebnej 9 za ok. 20% rzeczywistej wartości małżeństwu Wioletty i Piotra L. ze wsi Tworzyjanki. Niecałe 4 miesiące później Wioletta i Piotr L. sprzedali nowo nabyty budynek za ok. 60% wartości Filipowi K. z Krakowa. Obydwie transakcje, zwłaszcza w zestawieniu z całością zdarzeń, robią wrażenie raczej podziału łupu niż normalnych sprzedaży nieruchomości. W każdym razie nie ulega najmniejszej wątpliwości, że beneficjentem trudu Władysława Puławskiego nie stali się jego potomkowie tylko osoby całkowicie mu obce: Wioletta i Piotra L. (40%), Filip K. (40%) oraz potomkowie Koelichenów (20%).
Cała ta szemrana prywatyzacja - podobnie jak w przypadku rynku przy ulicy Chrościckiego - odbyła się bezpośrednio przed wyborami samorządowymi. Fakt, że Zarząd Dzielnicy sprezentował grupie osób państwową kamienicę nie mógł więc - nawet teoretycznie - dotrzeć do świadomości wyborców przed głosowaniem w dniu 21 listopada 2010 r. O zmianie właściciela mieszkańcy kamienicy dowiedzieli się dopiero w maju 2012 r. z pism zawiadamiających o podwyżce czynszów i wypowiedzeniu umów. Najwyraźniej nie rozumiejąc kto ich "przehandlował" lokatorzy zgłosili się o pomoc do radnych Prawa i Sprawiedliwości. Ci zaś odegrali komedię użalania się nad ofiarami. Prawidłową reakcją na tego typu sytuację byłoby złożenie wniosku o odwołanie Zarządu. Zamiast tego jeden z radnych PiS wygenerował wniosek do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota zawiadamiający o nieznanym przestępstwie popełnionym przez nieznane osoby, polegającym na prowadzeniu zapisów w księdze wieczystej. Wnioskodawca insynuował więc, że sprawcą przestępstwa jest sędzia. Operetkowe zawiadomienie być może przemówiło do wyobraźni wyborców PiS. Prokuratura natomiast całkiem słusznie je zignorowała.
W czasie gdy radni PiS/WDW [*] symulowali przed mieszkańcami rzekome interwencje, kontrolowany przez PiS/WDW [*] Zarząd 21 sierpnia 2012 r. bez wahania zezwolił Dyrektorowi ZGN (zresztą radnemu PiS z powiatu kutnowskiego) na przekazanie budynku nowym właścicielom. Jak widać politycy PiS [*] bezpruderyjnie zabawiali się wyborcami w "złego policjanta - dobrego policjanta" i ostentacyjnie ignorowali stanowisko Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego potępiającego oddawanie różnym dziwnym osobom kamienic wraz z lokatorami.