Wybory samorządowe zakończyły się sukcesem Prawa i Sprawiedliwości w Polsce (kandydaci tej partii uzyskali dodatkowo aż 15% mandatów sejmikowych, głównie kosztem mandatów PSL) z osobliwym wyjątkiem dużych miast. Sukces Koalicji Obywatelskiej w Warszawie był ewidentnie rezultatem amoku elektoratu anty-PiS przekładającego swoje emocje krajowe na wybory samorządowe i mniemającego błędnie, że problemy lokalne i podziały polityczne we władzach warszawskich odpowiadają problemom i podziałom krajowym. A ponadto, że można walczyć z PiS głosując w wyborach władz samorządowych.
W dzielnicy Włochy listy kandydatów KO zyskały relatywnie słabe poparcie ale wystarczające do zapewnienia KO dogodnej pozycji negocjacyjnej. Natychmiast zresztą po głosowaniu sytuacja PO uległa poprawie, ponieważ z PiS zrejterował do PO radny Andrzej K. (ten sam, który przez wiele miesięcy paraliżował poprzednią Radę Dzielnicy i został uratowany na stanowisku przewodniczącego Rady Dzielnicy przez zdominowaną przez PO Radę Warszawy). Także kochający Włochy radny Konrad W. przytomnie uznał, że uczucia powinny być budowane na solidnych podstawach materialnych, a siedząc w opozycji nie tylko nie załatwi sobie intratnej WZetki ale co gorsza nie zwróci sobie olbrzymiej kasy zainwestowanej w kampanię wyborczą. Miłość jest ważna ale hajs musi się zgadzać. Ożywiony tą myślą poparł PO, puściwszy kantem wyborców oraz swojego dobroczyńcę burmistrza Michała W.
KO mając właściwie komplet głosów do rządzenia przezornie zawarła koalicję ze Wspólnotą Mieszkańców Dzielnicy Włochy, mimo iż ugrupowanie to jest tworem opartym o Kukiz'15. Perspektywa łupu przykrywa nie takie uciążliwości. Pozostawienie Kocham Włochy w opozycji i wybór WMDW na koalicjanta wydaje się być dość logiczny z kilku względów. Po pierwsze - nadwyżka głosów pozwoli warszawskim hersztom KO trzymać swoich radnych za pyski do końca kadencji. Po drugie - WMDW jest wydmuszką marketingową opartą o ekscytowanie emocji elektoratu żeńskiego - jest więc partnerem dużo słabszym niż KW. Przy tym wzmocnienie WMDW stawia je w sytuacji obiektywnego konfliktu z KW i raczej tylko jedno z tych ugrupowań przetrwa ten eksperyment. Po trzecie zarówno politycy KO jak i KW są zainteresowani pozyskiwaniem majątku publicznego - KO pozbyła się więc inteligentnego konkurenta do łupu. Po czwarte - PO pozbawiona została na poziomie krajowym i sejmikowym dostępu do cennych etatów, będzie więc mogła kosztem KW zaspokoić swoje potrzeby na stanowiskach w Urzędzie Dzielnicy. Warto odnotować, że teoretycznie możliwe powstanie koalicji anty-PO w Radzie Dzielnicy wykluczył faktycznie choć nieintencjonalnie burmistrz Michał W., który słynął z notorycznego łamania zawieranych porozumień i tym samym praktycznie utracił nie tylko zdolność do budowania koalicji ale także uczestniczenia w jakichkolwiek negocjacjach.
Nim doszło do podziału władzy miało miejsce kilka wyborczych niespodzianek. Najważniejszą był wspomniany już wcześniej amok lemingów w dużych miastach. Kolejne rządy PO w Warszawie (po wcześniejszych Pawła Piskorskiego, słynnego z czyszczenia pieniędzy przy pomocy ruletki) zakończyły się kolejną katastrofą. Utracone zostały nieruchomości miejskie o wartości około 22 miliardów złotych, a Warszawa została zadłużona na ponad 5 miliardów złotych. Przy stracie takich astronomicznych kwot miasto zdołało zbudować tylko jedną linię metra i nie postawiło żadnego z co najmniej dwóch potrzebnych mostów. Mimo kolejnej katastrofy zarządzania wyborcy zwiększyli liczbę mandatów PO w Radzie Warszawy z 33 do 40 i ponownie wybrali Prezydenta wskazanego przez Platformę. Taka decyzja jest sygnałem, że elektorat z jakichś tam powodów zgadza się na rujnowanie miasta przez polityków i to jest wiadomość fatalna dla osiadłych mieszkańców Włoch. Mieszkańcom o koczowniczej mentalności łatwiej bowiem będzie umknąć poza granice Warszawy, która - prędzej czy później - zmuszona zostanie do obniżenia jakości miejskich usług i wyduszania podatkami od nieruchomości pieniędzy na rekompensowanie poniesionych strat.
Kolejną włochowską niespodzianką jest zaangażowanie olbrzymich środków w kampanii przez dwa komitety samorządowe. Mniejsza z tym, że przekroczyły one legalne limity wydatków na kampanię - przy obecnej władzy sądowniczej takie łamanie prawa nie jest żadnym problemem. Kluczowy dla oceny tych wydatków jest fakt, że w obu wypadkach ktoś zainwestował pieniądze w wysokości niemożliwej do pokrycia z ekspektatywy diet radnych. Z góry więc planowano, że wydatki te pokryte zostaną łupami z nieruchomości lub budżetu Dzielnicy.
Na osobną uwagę zasługuje sytuacja włochowskiej PO - najprzyzwoiciej zachowującego się dotąd klubu radnych i jedynego nie zamieszanego w szemrane interesy na majątku Dzielnicy. Nie dostarczanie kierownictwu partii należnych łupów spotkało się z należytą reakcją - klub rozpędzono, na miejsce włochowskich działaczy PO wprowadzono ludzi z Ochoty, Siedlec, Częstochowy itp. itd. a nawet Pakistanu. Niektórzy spadochroniarze bezpruderyjnie zdradzali się w trakcie kampanii, że nie są kandydatami z Włoch, a nawet że nie bardzo wiedzą do czego kandydują. W sumie nie można wykluczyć, że wśród kandydatów znalazł się także potomek słynnego Incitatusa ale zbadanie tego podejrzenia wymagałoby wnikliwego przeglądu list PO, co byłoby praktycznie niewykonalne z uwagi na fakt, że nikt nie wie kim są owi kandydaci i gdzie ich szukać.
Najzabawniejszym elementem kampanii był niespodziewanie dobry wynik WMDW, w którego organizację zaangażowała się nie-partia Kukiz'15, rzekomo stojąca politycznie na prawo od PiS. Nie ten czynnik jednak przesądził o sukcesie ale kosztowna kampania odwołująca się wprost do emocji specyficznej części elektoratu kobiecego. Odpowiednie sprofilowanie wyborców zagwarantowało WMDW sporą odporność na logiczną krytykę i publiczne wytykanie, że radni kandydujący z WMDW olewali wykonywanie mandatu, rzadko bywali na posiedzeniach komisji i sesjach Rady oraz ogólnie mało byli zainteresowani obowiązkami radnego. W efekcie w trakcie kampanii wyborczej z praktycznie niczego powstała wydmuszka marketingowa wyposażona w trzy mandaty. Nowo-twór ten wygląda raczej śmiesznie niż groźnie ale dopiero najbliższe lata pokażą jak się takie coś rozwinie.